-
Na Ząbkowską 36 przywieźli węgiel. Przywieźli i zaczęli ważyć. Jak świat światem, warszawski węglarz nie zhańbił się jeszcze uczciwą wagą. Więc wyszła przed dom pani Andruszkiewiczowa, usiłowała dopilnować — uśmiechali się węglarze do siebie na boku i mrugali. Ale pojawił się na balkonie sam gospodarz. Wtedy jeden z drugim zadarł głowę, a któryś zawołał: Felek, kapuj się, to do Marynarza węgieł przy- wieźlim!I już nie trzeba było pilnować. Pan Wincenty Andruszkiewicz pokiwał im głową, że niby wierzy, że mu krzywdy nie zrobią, a oni targali kosze uczciwie i bez boków. Tylko przed balkonem przemykali się chyłkiem, zerkając strachliwie w górę. Czynili to jednak bez dwuznacznych zamiarów, z czystej jeno bojaźni, że się im wielki ciężar zwali na łeb