-
Wszystko tam było wysokogatunkowe i wysokocennikowe. Rój ugrzecznionych subiektów otoczył ofiarę, pragnąc wmówić mu cokolwiek, a także „cokolwiek” było dla człowieka, któremu wydzielano w domu dwa złote na kawę i papierosy, nieosiągalne. Ruchliwość „Tonią”, bogactwo jego kontaktów, chłonność każdego dobrego żartu, uczulenie na każdą osobliwość, uczyniły go kolekcjonerem anegdoty. Historie kawalarza z kresów, Zalutyńskiego, czy szwagra Alfa de Liguori, przekazane nam w książce tandemu Uniechowskich, można uznać za dowód oczywisty, że o wieży z kości słoniowej w tym wypadku mowy nie ma. Ale i losy przedmiotów fascynują artystę. Oto zdejmuje ze ściany malowany na desce renesansowy obrazek, przedstawiający karmiącą Madonnę, wyciąga skądś starą emaliowaną tabakierę. To wszystko, co zdołał zabrać ze sobą, gdy w dzień wybuchu warszawskiego powstania wsiadał z Krysią do dorożki, by na zawsze opuścić swe mieszkanie na Krakowskim.