-
No cóż, nie ma co ukrywać, pan Wincenty żyje, mieszka i pracuje w tych egzotycznych okolicach, jego losy związane są organicznie z dziejami bazaru Różyckiego, z historią Brzeskiej i Ząbkowskiej. Mimo życiowych klęsk, które spadły na niego w ostatnich kilku latach, jest nadal osobą kompetentną, czynnikiem nadającym koloryt dzielnicy. Pan Wincenty nie stoi już za ladą swej knajpki, pod obrazkami morskich okrętów i chwatów-maryna- rzy, nie nalewa wódki i nie podsmaża pyzów. Ale przecież jest, działa, myśli. Ze względu na nieszczególny stan zdrowia większość dnia spędza w domu, w apokaliptycznych rozmiarach piżamie-worku. Bez przerwy brzęczy telefon i pan Andruszkiewicz załatwia przez słuchawkę swoje sprawy.