-
W knajpie panował idealny porządek, regulowany potężnym ciałem szefa. Dzięki temu lokal, mimo pozorów spelunki, posiadał walory restauracji wyższej kategorii. Pewnego dnia bosmanmat został członkiem zarządu Zrzeszenia Przemysłu Gastronomicznego, a jego pozycja i autorytet zyskały pieczęć oficjalnej godności.Innego pięknego dnia knajpkę zamknięto, „Wicuś” zaś rozpoczął trzeci etap swej kariery.Dawna rana na głowie stała się tymczasem przyczyną paraliżu, który przez dłuższy czas przetrzymywał bosmana w łóżku. Potem choroba ustąpiła, pozostał jednak częściowy niedowład lewej strony ciała. „Mam wrażenie, jakbym lewą ręką i nogą chałupę za sobą ciągnął” — powiada smętnie pan Wincenty.Ilość anegdot o „Wiciusiu” zakrawa na legendę.