Zobaczył następnie, że w pierwszym rzędzie siedzi kilka kobiet, że wszystkie mają czarne policzki od rozpuszczonego łzami tuszu. Ten widok wywołał w nim taki paroksyzm śmiechu, że omal nie skończyło się odwiezieniem do szpitala. Gdyby się coś stało, cała prasa zamieściłaby może nekrolog: „Ludwik Sempoliński, komik, umarł ze śmiechu”, co byłoby równoznaczne z formułą „zginął na posterunku”.Pan Ludwik odróżnia rozmaite gatunki i zabarwienia śmiechu. Po pierwszym oddźwięku sali już wie, co w trawie piszczy. Stosownie do tego podmalowuje pewne efekty lub je tuszuje. Twierdzi, że publiczność przedwojenna była trudniejsza do rozgrzania. Ale i teraz zdarzają się momenty, kiedy w powietrzu krąży duch Menelaja